Każdemu, kto może sobie na to pozwolić, polecam zakup Rextona za naszą zachodnią granicą, gdzie SsangYongi są o wiele popularniejsze niż w Polsce.

U nas nowych sprzedano mało i niewiele w związku z tym pojawia się na rynku wtórnym. Dodatkowo, ponieważ nie są popularne, rzadko sprowadzają je handlarze aut, więc w Polsce jest naprawdę mały wybór.

Ja, niestety z braku czasu, nie mogłem pozwolić sobie na zagraniczny wyjazd, dlatego moje poszukiwania trwały prawie miesiąc. Polegały w zasadzie na przeglądaniu ofert w Internecie, rozmów telefonicznych z oferentami oraz porównywaniu ich opowiadań z prawdziwą historią samochodów, ustaloną na podstawie numerów VIN. Korzystałem przy tym z dostępnych w Internecie serwisów, w których za drobną opłatą (od 20 do 25 zł) można w ciągu paru minut pobrać podstawowe informacje.

Na podstawie zebranych przy tym doświadczeń, moja rada: naprawdę warto sprawdzać historię samochodów po VIN. I to tym bardziej, im wersja handlarza jest bardziej skomplikowana i „okazyjna”. Nie wierzcie w auta od księdza, od brata, który właśnie się rozwodzi, albo od Niemca, co płakał jak sprzedawał. Nie wierzcie przede wszystkim w niskie przebiegi…

Łącznie sprawdziłem w ten sposób pięć samochodów (wydałem ok. 100 zł) i w czterech oficjalna historia samochodu wykluczała prawdomówność sprzedawcy…

Piąte auto oferował mechanik, prowadzący warsztat samochodowy w Ścinawie. To ponad 400 km ode mnie, ale jego oferta była bez upiększeń, a historia ustalona po numerze VIN jej nie podważała, więc pojechałem tam.

Jako drugiego kierowcę zabrałem syna, który prowadzi nasz warsztat. Bezbłędnie oceniał on już stan techniczny wielu aut, doradzając lub wybijając z głowy zakupy naszym klientom i znajomym.

Auto okazało się w niezłym stanie, bez rdzy. Był to model Rexton II z silnikiem 270XDI (162 KM), pięciobiegową, automatyczną skrzynią, ze stałym napędem na cztery koła. Posiadał automatyczny regulator mocy przekazywanej na oś przednią (od 15 do 45%) i reduktor (przy załączonym reduktorze moc rozkładana jest na obie osie po 50%).

Oficjalny przebieg to prawie 300 tys. km więc nie mały, ale auto miało zmieniony silnik, na nowszy, ponoć z przebiegiem ok. 70 tys. km. Ładnie chodził i był naprawdę „rześki”, a stary silnik ze zużytym układem paliwowym był „do wglądu”).

Stwierdziliśmy jedynie zużycie opon, sprężyn i amortyzatorów oraz uszkodzenie przegubu przedniej osi napędowej. Odkryliśmy również ślady naprawy blacharskiej lewego tylnego błotnika i wymianę klapy bagażnika, ale do jakości tych napraw nie można było się przyczepić.

Pozwoliło to nam za zbicie ceny z wywoławczych 27 tys. zł na 23. tys. Oddaliśmy przy tym radio, bo i tak będziemy montować stację multimedialną z nawigacją GPS. To ostatecznie przypieczętowało moją decyzję o zakupie.

Zobacz zdjęcia Rextona zrobione w dniu zakupu:

Zobacz więcej o moim SsangYong Rextonie:

Wojtek Bednarczyk, e-mail: w.bednarczyk@polskioffroad.com

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj