Spece od marketingu twierdzą, że każdego po dokonanym zakupie samochodu ogarniają watpliwości – Czy dobrze zrobiłem? – to pojawiające się wtedy pytanie.

U mnie tego nie było. Może dlatego, że

powrót do domu kupionym SsangYong Rextonem sprawił mi sporą frajdę.

Wracałem autostradą, więc zużyte sprężyny i amortyzatory nie powodowały dyskomfortu; autko sunęło gładko i świetnie przyspieszało nawet przy dużych prędkościach, a wszystko przy basowym, przyjemnym pomruku silnika.

Oczywiście nie oparłem się pokusie sprawdzenia prędkości maksymalnej, ale odwagę miałem tylko do 160 km/h, bo padał deszcz, a auto przecież nie pewne. Pod stopą było jeszcze trochę rezerwy…

Przetestowałem zużycie paliwa: przy jeździe w zasadzie cały czas powyżej 100 km/h, wyszło 9,7 na 100/km, co spełniło moje założenia określone dla „wyprawówki”.

Prawdziwym testem była jednak wizyta w autoryzowanym serwisie SsangYong Gadimex w Warszawie, prowadzonym przez członka naszego Klubu PolskiOffroad, Marka Gadowskiego.

Co prawda, mogliśmy zrobić go w naszym warsztacie, ale zależało mi na dobrej diagnostyce, zrobionej przez mechaników znających dobrze tę markę i model.

Zleciłem wymianę linki hamulca i zacisku, a także wymianę wszystkich filtrów i oleju w silniku, skrzyni biegów i mostach, pozostawiając resztę napraw do zrobienia w naszym warsztacie, przy okazji offroadowego tuningu.

Miłą sprawą była kwestia ceny za ww. usługi i materiały eksploatacyjne. Naprawdę nie była wygórowana – 1400 zł, czyli prawie o połowę niższa niż płaciłem za to samo w Toyocie…

Zobacz więcej o moim SsangYong Rextonie:

Wojtek Bednarczyk, e-mail: w.bednarczyk@polskioffroad.com

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj