Oceniam, że w 95% znanych mi przypadków snorkele zamontowane są bardziej z powodów estetycznych niż rzeczywistej potrzeby. Jakoś tak jest, że większość nie wyobraża sobie rasowego, terenowego auta bez baterii dalekosiężnych reflektorów na dachu i snorkela…

Jak już wielokrotnie deklarowałem, jestem praktykiem, całkowicie wolnym od „offroadowego szpanu” i zarówno snorkela, jak i wspomnianych reflektorów nie stosuję. Dlaczego? Bo przy moim sposobie eksploatacji auta powodowałyby więcej problemów niż pożytku.

Pozwólcie, że krótko załatwię reflektory. Ich bateria na dachu to dla mnie tylko dodatkowy opór powietrza przy większych prędkościach (zużycie paliwa) i niepotrzebne utrudnienie podczas jazdy przez krzaki. Praktycznie nie ma ich gdzie włączać, a jeśli nawet by było, to szkoda mi na nie prądu (wolę np. zasilać lodówkę, albo oświetlać biwak).

Więcej chcę napisać o snorkelach.

Przyjrzyjmy się im od strony technicznej.

Pomińmy błahostkę, czyli fakt, że snorkel (tak jak wspomniane reflektory na dachu) stanowi dodatkowy „łapacz gałęzi” i znacznie utrudnia jazdę przez krzaczory i wąskie miejsca.

Zakładając snorkel brutalnie ingerujemy w układ dolotowy silnika. Nie czas tu teraz, aby robić wykład, ale uwierz, że kształt układu dolotowego jest zawsze przedmiotem szczegółowego projektowania popartego precyzyjnymi obliczeniami i badaniami, bo ma on bardzo istotny wpływ na osiągi silnika.

Konstruktorzy fabryczni starają się przede wszystkim o to, aby układ dolotowy dostarczał możliwie największą dawkę powietrza, potrzebną do spalania paliwa w cylindrach i nie generował przy tym hałasu.

Im więcej powietrza dociera do cylindrów, tym więcej można do niego domieszać paliwa i tym większy moment obrotowy silnika można uzyskać.

Ilością podawanego paliwa (składem mieszanki) steruje komputer. Robi to na podstawie informacji o ilości dopływającego powietrza i jego temperatury. Dawka jest zawsze optymalna dla procesu spalania. Nie wdając się w szczegóły,

obowiązuje tu generalna zasada, że im mniejszy opór ma powietrze na drodze do cylindrów (im więcej go dopływa) i im niższa jest jego temperatura tym lepiej.

Snorkel niestety działa przeważnie odwrotnie do tej zasady.

Wydłuża drogę dolotu i najczęściej powietrze musi pokonywać różne zakrętasy. W efekcie dopływa go do cylindrów mniej i może być cieplejsze. Komputer sterujący reaguje na to podając mniej paliwa i auto ma mniej mocy… W skrajnych przypadkach (poza zakresem działania komputera) silnik może w ogóle nie chcieć pracować…

Co zatem robić?

Na początek uderz się w pierś i odpowiedz sobie, czy naprawdę chcesz jeździć po głębokiej wodzie?

Jeśli tak, to nie ma wyjścia – montuj snorkel. Rób to jednak świadomy konsekwencji. Jeśli zrobione to będzie z głową (i czasem z paroma dodatkowymi gadgetami), to ilość powietrza doprowadzanego do silnika może być nawet większa od fabrycznej. 

Pamiętaj jednak, że sam montaż snorkela to nie wszystko, aby bezpiecznie jeździć w wodzie. Od czasu do czasu trzeba sprawdzać jego szczelność. Wypada też zadbać o instalację elektryczną (sprawdź, gdzie jest komputer w Twoim samochodzie – czy czasem nie pod siedzeniem? – i przenieś go wyżej), usunąć wykładzinę i dywaniki, zrobić korki odpływowe w podłodze, odpowietrzenia mostów, reduktora, skrzyni biegów itp.

Weź też pod uwagę nieuniknione wzmożone rdzewienie, zużycie łożysk, konieczność częstszej wymiany olejów oraz różne psikusy zamoczonej instalacji elektrycznej. Moim zdaniem nic tak nie niszczy auta, jak częste moczenie go w wodzie, ale Twoja wola…

Poniżej przedstawiam inne, „przejściowe” rozwiązanie, które w wielu przypadkach starszych silników z prostym układem sterowania, skutecznie zabezpieczyć może przed zaciągnięciem wody do cylindrów.  Można je wykonać minimalnym kosztem, nie ryzykując popsucia osiągów auta dużo więcej niż w przypadku kiepsko dobranego snorkela.

Wystarczy założyć filtr stożkowy i doprowadzić do niego zimne powietrze.

Założenie filtra jest bardzo proste. Zobacz poniżej, jak zrobiłem to kiedyś w swoim Jeepie.

Uwaga: na zdjęciach tego nie widać, ale filtr stożkowy został otoczony od dołu blachą, której zadaniem było, w możliwie największy sposób, ograniczenie zasysania ciepłego powietrza, nagrzanego w komorze silnika – to bardzo ważne.

Wszystko co trzeba zrobić to:

  • odłączyć fabryczny dolot z filtrem,
  • założyć filtr stożkowy (ok. 30 zł),
  • zamontować osłonę z blachy otaczającą filtr od strony silnika (ok. 20 zł),
  • wyciąć dziurę w masce (dwie minuty pracy szlifierką i kolejne dwie na zabezpieczenie krawędzi farbą przed rdzewieniem)
  • przykleić „tuningowy wlot powietrza” do maski (na Allegro, ok. 20 zł)

Oczywiście nie jest to układ idealny i zapewne gorszy dla silnika niż fabryczny dolot, ale stanowić może proste (tymczasowe) rozwiązanie, gdy chcemy nieco więcej poszaleć w terenie.

W fabrycznym jeepie bowiem powietrze zaciągane jest na poziomie górnej krawędzi przedniego zderzaka. Z tym „patentem” odbywa się o prawie 30 cm wyżej, a dodatkowo woda nie ma szansy wlać się do obudowy filtra, bo filtr stożkowy takiej nie posiada.

Po zabawie można łatwo wrócić do fabrycznego układu, co zawsze polecam, choć  przyznam się, że sam zaliczyłem z tym „patentem” kilka dalekich wypraw, nie odczuwając spadku mocy, ani żadnych innych problemów.

Wojciech Bednarczyk
e-mail: w.bednarczyk@polskioffroad.com, tel. 607 447436

Post Scriptum

Artykuł cieszył się sporym zainteresowaniem na facebooku (zasięg ponad 5200 osób) i został tam licznie skomentowany. Bardzo za to dziękuję!

Wiele opinii kazało mi się zastanowić, czy aby wystarczająco jasno sprecyzowałem swoje myśli w artykule. Może nie, a może czytelnicy nie byli zbyt uważni. W każdym razie uznałem, że warto jeszcze dodać te parę słów, dla pełnej jasności.

Otóż podkreślam, że nie jestem wrogiem snorkeli. Uważam tylko, że nie powinno się traktować ich jak ozdób i wizualnych atrybutów terenówek, bo ich montaż może dać też negatywne efekty, polegające głównie na spadku ilości powietrza dostarczanego do cylindrów, a – co za tym idzie – do utraty mocy.

Podkreślam, że nie zawsze stać się tak musi, bo – jak pisałem – dobrze dobrany snorkel może zapewnić nawet większą dawkę powietrza.

W kilku komentarzach pojawiały się sugestie, że zakup markowych snorkeli, gwarantuje uniknięcie problemów. Ja jestem tu ostrożniejszy – najlepiej byłoby zrobić badania przepływów. Może się okazać, że z rurek ze sklepu hydraulicznego może być nie gorszy efekt…

Kilka osób pisało też, że snorkel gwarantuje zasysanie zimniejszego powietrza. Z tym także jestem ostrożniejszy, bo może być różnie. Terenówka nie zawsze pędzi, więc czasem temperatura powietrza na wylocie z rozgrzanej w słońcu (najczęściej czarnej) rury może być wyższa niż na wlocie i to też fajnie byłoby zmierzyć…

Mój artykuł nie poruszał kwestii ochrony silnika przez zasysaniem pyłów, na co zwróciło uwagę wielu komentujących. W tym względzie snorkel (traktowany jako kawał rury pozwalający zasysać powietrze wyżej) jest bezsprzecznie przydatny. Dodam jedynie, że nie można zapominać o odpowiednich filtrach i dbałość o nie.

W artykule przedstawiłem pomysł na zastosowania filtra stożkowego, ale podkreślam, że tylko jako rozwiązanie do uzyskania większej głębokości brodzenia.

Co prawda, filtry stożkowe wykorzystywane są jako jeden z wielu elementów do wyciskania większej mocy z silników, ale praktycy nie polecają ich do terenówek, ze względu na słabe radzenie sobie z pyłem (szybko się „zaklejają”). Z tego względu raczej nie nadają się na dalekie wyprawy, gdzie będzie jazda w kurzu.

 

Komentarze:


Piotr Czarnecki:
Snorkel to nie tylko woda. Te rownież piasek i kurz, ktorego wyżej jest mniej. A w terenie tego, nie tylko w Afryce, Ci pod dostatkiem…

Zbigniew Ciemiński:
Mistrz zapomniał o ważniejszej funkcji snorkela niż robienie z samochodu jednostki podwodnej, a mianowicie zabezpieczeniem przed zasysaniem pyłu. W pierwszą podróż Hiluxem wybrałem się do Albanii, gdzie pył jak mąka zatykał filtr i auto traciło moc. Codziennie wyrzucałem garść tego pyłu i przedmuchiwałem filtr. Na drugą podróż do Maroka założyłem snorkel i sprężarkę do przedmuchiwania filtra. U Rewedy na stronie jest fotka mojego Hila, gdzie widać tylko kawałek szyby i snorkel, bo reszta ginie w pyle i wtedy po 10 dniach miałem w obudowie mniej pyłu, niż po jednym dniu w Albanii…

Wojtek Bednarczyk:
To fakt – nie napisałem o przeciw pyłowej roli snorkela… Dodam więc, że mój filtr stożkowy (bez obudowy) całkiem dobrze daje sobie radę z pyłem. Zewnętrzną jego warstwę stanowi gąbka, którą bardzo łatwo zdjąć, wytrzepać lub przedmuchać, a nawet wypłukać w wodzie – zajmuje to chwilę.

Paweł Maciąg:
… moja ponad 20 letnia praktyka zawodowa (specjalizacja doktorancka – silniki spalinowe) jest jakby odmienna co do twierdzenia, iż snorkel pogarsza osiągi. Wygłoszenie takiej tezy jest powiedzmy – daleko ryzykowne. Jak zatem do wspomnianej mają się zmienne fazy rozrządu korelujące ze zmiennością długości kolektora dolotowego (mitsubishi na ten przykład)? Długośc kolektora w studyjnym silniku ZI pozwoliła na spalanie w warunkach ustalonych mieszanki ekstra ubogiej o współczynniku lambda 40:1, przy ciągłym zachowaniu mocy znamionowej (Auto-Technika Motoryzacyjna rok 1989). Jeżeli spadki mocy występują po zastosowaniu snorkela, to jest to spowodowane błędnym obliczeniem średnicy rur dolotowych. To problem producentów, a użytkowników taki, że wybrali produkt tańszy.
Długość kolektora wpływa także na prędkość przepływu (przepływ laminarny), dlatego powyżej określonej prędkości obrotowej powietrza może być jakby więcej, niż standardowo. W moim defie po zamontowaniu snorkela Safari Snorkel nie odnotowałem spadku mocy i zwiększonego zużycia paliwa. Jedynym mankamentem było to, iż przy uchylonej szybie pasażera snorkel hałasował przy gwałtownym zasysaniu, budząc strach pasażerów i dziesiątkując szeregi wroga na zewnątrz. Ciekawą rzeczą było to, że w Polsce nie udało mi się zejść poniżej 10-11 litrów na 100 km, a wszędzie indziej, w każdym nawet najbardziej zapomnianym przez Boga kraju, spalanie wynosiło 8,1 – 8,7l/100 km. Raczej snorkel nie spowodował lokalnych, patriotyczno-akcyzowych różnic w spalaniu.
Powodem tego była wartość opałowa paliwa w polskiej sieci dystrybucji i jej dynamiczne pomniejszanie przez sprzedawców / dystrybutorów.

Wojtek Bednarczyk:
Panie Pawle! Mam trochę teoretycznego pojęcia o silnikach spalinowych. W tym przypadku jednak powołam się na praktykę. A ona niestety jest taka, że snorkele w większości znanych mi przypadków pogarszają osiągi. Najbardziej widzę to w silnikach benzynowych zasilanych gazem (regulacja po założeniu snorkela jest naprawdę trudna).

Zgadzam się z tym, że istotą jest odpowiednio dobrana średnica rur dolotowych, tak jak ich kształt i pojemność całego układu dolotowego. Kto jednak to oblicza?
Ludzie kupują snorkel „z półki” do danego modelu samochodu i pan „Kazio” to montuje dysponując najczęściej jedynie manualną sprawnością… Producenci nie rozróżniają snorkeli do gazu, czy do benzyny, a nawet do Diesla. Często jeden model snorkela dedykowany jest do całej gamy różniących się znacznie silników. Dotyczy to również wspomnianej przez Pana marki Safari Snorkel (która moim zdaniem, na tle konkurencji wyróżniała się do niedawna jedynie nieco lepszym tworzywem, a teraz tylko ceną).
Mam nadzieję, że zgodzi się Pan ze mną, że ten sam snorkel nie może zapewnić optymalnych parametrów silnikom np. 2.5 TDI i benzynowym 3.9 lub 4.0 V8, a takie rozwiązanie oferuje producent Safari Snorkel (można to łatwo sprawdzić w katalogu producenta). Mówiąc krótko; nie wierzę tu w żadne precyzyjne obliczenia. Moim zdaniem decyduje kształt, a raczej ekonomia – z jednej formy wytwarza się snorkele do możliwie największej ilości modeli samochodów. Nie wyklucza to możliwości „trafienia” z grubsza w wymagane parametry, co najprawdopodobniej ma miejsce w przypadku Pana samochodu…

4 KOMENTARZE

  1. Właśnie zamontowałem w swoim Land Cruiser VDJ 76 dedykowany Snorkel Safari ARMAX. Auto fabrycznie miało snorkel, więc myślenie czy mi będzie kiedykolwiek potrzebny, mnie nie dotyczyło. Jest, likwidować nie będziemy. Ale poczytałem po austrailsjkich forach, że fabryczny snorkel nie dostarcza tyle powietrza ile jest potrzebne do funkcjonowania prawidłowo silnika. Czyli jest jak Wojtek piszę, zaburzył działanie silnika.
    ARMAX dedykowany do silnika 4,5 doprowadza 25-70% powietrza więcej niż fabryczny układ. Zwiększyła się odczuwalnie moc silnika. Uzupełnieniem jest zestawu ARMAX ECU, dodatkowa jednostka sterująca silnika. Można ją skalibrować na zestaw snorkel, czyli większy dopływ powietrza. Efekt, moc silnika zwiększyła się o około 25%. Zwiększył się moment obrotowy. Z kabiny można wybrać jeden z 5 programów działania jednostki sterującej:
    1. KOMFORT – Postępowa moc i moment obrotowy, idealne do codziennej jazdy.
    2. SPORT – Zwiększona reakcja przepustnicy przy dużej mocy i momencie obrotowym.
    3. HOLOWANIE – Z naciskiem na niski moment obrotowy i zmniejszoną moc górnego końca, aby zabezpieczyć pojazd podczas holowania dodatkowego ciężaru.
    4. POMOC TRAKCYJNA – Płynna i płynna reakcja przepustnicy przy zachowaniu pełnej mocy i momentu obrotowego w trudnym terenie.
    5. STANDARDOWY – Pojazd ustawiony na standardową moc wyjściową i moment obrotowy OEM. Pozwala na zainstalowanie kalkulatora ECU w zupełnie nowym pojeździe na czas rozruchu.
    I to robi sens:)

  2. Słabe kolega ma rozeznanie. Snorkel to nie tylko głęboka woda. Też tak uważałem aż do
    przejazdu przez średniej głębokości kałużę. Woda została zassana do silnika,co kosztowało mnie 15 tys.zł.
    Jeżeli naprawdę uprawia się jazdę terenową, snorkel jest niezbędny!

    • Obawiam się, że utożsamiasz słowo „naprawdę” z „nierozsądnie” albo „bez namysłu”, a to głębszy problem, który może Cię jeszcze wiele kosztować… Dzięki za komentarz. Pozdrawiam.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj